A A A

Dysponujesz niewielką ilością miejsca w domu? Nie masz gdzie się rozstawić z imadłem i resztą muchowych klamotów? Spodziewasz się gości a imadełko dumnie tkwi przykręcone do blatu biurka? Masz w domu zwierza typu kot (który wlezie wszędzie i zrzuci wszystko) i chcesz odizolować swoje muchowe skarby od ich wzroku?  Ten artykuł jest dla Ciebie.
Mam, a w zasadzie miałem ten sam problem. Ale od początku...

 
Zaczęło się od prób ukręcenia sandaczowego koguta. W piwnicy, gdzie strugałem od dłuższego czasu lipowe woblerki wygospodarowałem blat pod muchowe imadełko. Po jakimś czasie stwierdziłem, że to całe "KRĘCENIE" nie brudzi a co ważniejsze nie śmierdzi tak jak Domalux do parkietów, w którym kąpałem woblery.
Imadło + skromny zapas materiałów powędrowały do domu.


W domu do jednej ze ścian przymocowałem typowy kuchenny blat, na nim poustawiałem kilka pudełek i szufladek i już było fajnie.



Z czasem miejscówka do kręcenia rozrosła się o górną półkę, haczyki do odwieszania narzędzi, dużą lampę i... śmietniczkę tuż pod imadłem.
Teraz wreszcie mogłem zapanować nad ciągle rozrastającym się muchowym arsenałem materiałów.


Foto: moja żona w trakcie produkcji kolczyków z piórek 


Foto: Chrześniak sprawdza ile metrów nici zostało na szpulce nawijarki.


Po przeprowadzce trzeba było zorganizować warsztat od nowa. Miejsca w nowej kwaterze jak na lekarstwo stąd pomysł - biurko z nadstawką. Miejsca zajmuje niewiele a odpowiednio zmodyfikowane powinno pomieścić większość muchowego tałatajstwa.
Za równą stówkę nabyłem na OLXie takie biureczko ze zdjęcia powyżej. Dodatkową zaletą jest możliwość zamknięcia skarbów przed wzrokiem gości, pupili domowych czy inkasenta z gazowni... Podrapane tu i ówdzie, tu obite, tam zawias wyrwany... Podjąłem decyzję, że zainwestuje kilka pieniążków i doprowadzę mój NOWY WARSZTAT do porządku.


Rozkręciłem do ostatniej śrubki wymieniając uszkodzone części. Całość dostała trzy warstwy białego lakieru + dwa lakieru przezroczystego.





Przymierzając się do nowego biurka stwierdziłem, że jest zdecydowanie za niskie jak na moje gabaryty. Stąd też pomysł - podwyższę blat w górę a w wolne miejsce wstawię "szuflady" na śmietniczkę i inne drobne przedmioty.
Za śmietniczkę i szuflady będą robiły organizery na sztućce z Leroya.



Blat to nic innego jak docięta płyta meblowa.





Światła nigdy za wiele przy wlepianiu wzroku w malutkie lipieniowe muszki. Prócz wpuszczanego w półkę oczka LED na boczną ścianę warsztatu powędrowało gniazdko.


Szufladki były ze mną chyba od zawsze. Na początku zaledwie kilka sztuk mieściło tranzystory i inny elektroniczny złom. Później głównymi lokatorami były piórka, haczyki i inne duperele. Z czasem szufladek przybywało. Ile by ich nie było zawsze okazuje się że masz ich jeszcze za mało...
Ten konkretny model organizera kupicie w Castoramie, Leroyu czy Auchanie za niecałe 20pln za 10 sztuk. Szufladki można łączyć w pionie i poziomie tworząc stabilną konstrukcję.


Na lewych drzwiczkach rozlokowałem haczyki do odwieszania nawijarek, nożyczek, otwieraczy do piwa itd itd...


Z magazynowaniem nici zawsze miałem kłopot. Wiecznie zagrzebane w jakimś pudełku poza zasięgiem ręki. Pomysł podkradłem z muchowych "stolnic" tzw. benchów.
Zamiast drewnianych patyków wykorzystałem pręty do zawiesi obrotowych (element nośny konstrukcji sufitów podwieszanych dostępny w każdym sklepie budowlanym).


A tak mój warsztat wygląda obecnie. Zajmuje skrawek miejsca (szerokość 110cm x  głębokość 70cm).


Pod blatem w pudełkach siedzą kołowrotki, szpule, linki etc oraz wszelkiej maści naturalne dubbingi z sarny, zająca, królika... Każde pudło, pudełko, pudełeczko ma etykietę z nazwą zawartości. Gorąco polecam etykieciarstwo.



Pod sufitem pozamykałem kapki, futra, dywany...


To co nie znajduje miejsca w domu wędruje do piwnicy w szczelnie zamkniętych workach próżniowych z dużą ilością kulek na mole.




Szufladki...



Haczyki...


Patki z pianki na pojedyncze muchy, haki, igły...


Oczkowe zawieszki na pęsety, szpikulce, przewlekacze...


Nici...



Tuż pod półką rozciągnąłem gumkę na którą odwieszam muchy do wyschnięcia np. po wklejeniu oczu.


Lampka i lupa na gęsiej szyi...


Pod jedną z półek rozmieściłem rzędy małych haczyków...


Tubowe opakowania po chipsach świetnie sprawdzają się do magazynowania dużych piór.



Stałe miejsce na podstawowe pudełka i portfele z muchami.


Wspomniane wyżej gniazdko. Dziś już sobie nie wyobrażam dociągać prąd przedłużaczem do warsztatu.


Szuflady. Środkowa robi za pojemnik na drobne śmieci. Pozostałe chomikują posegregowane wielkościowo lamety ołowiane, główki mosiężne i wolframowe, coneheady, koraliki itp...


Śmietniczka - nie mniej potrzebna niż imadło.




Pod imadłem - chroniąca blat podkładka obiadowa za 1pln. 


Wygodne krzesło - niedoceniane wyposażenie warsztatu. Od przeszło 4 lat jest ze mną model: Ikea Renbeget. Z czystym sumieniem mogę polecić. Wytrzymuje masę 130kg...


A po skończeniu kręcenia zamykam warsztat...
Z ręką na sercu zamknąłem go może z 8 razy ;)